Jak zwracać się w stronę człowieka i dostrzegać jego duchowe potrzeby?
„I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu”. (Mt 4,23)
Jezus jako lider widział przede wszystkim cel swojej działalności i to cel nadprzyrodzony – Królestwo Boże. Traktował go z najwyższą powagą i nigdy od niego nie odstąpił. Właśnie przez to nadawał wszystkiemu, co mówił i czynił w ziemskiej rzeczywistości, zupełnie inną rangę i odnosił się do zupełnie innych możliwości. Tak uformowany Jezus zwraca się w stronę człowieka i dostrzega przede wszystkim jego duchowe potrzeby. To nie zamyka Go na ludzkie codzienne sprawy i zwyczajne, pospolite kłopoty, choćby nawet wydawałyby się one banalne. Znakomicie ilustruje to cud, jakiego dokonał Jezus na weselu w Kanie Galilejskiej. Można by powiedzieć, że zaistnienie największej w dziejach świata korporacji zaczęło się od tak banalnego wydarzenia – zabrakło wina podczas uczty. I co ciekawe, trudno przypuszczać, że to był przypadek.
„A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których nękały rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków. A On ich uzdrawiał”. (Mt 4,24)
W myśleniu korporacyjnym tego świata dla takich, jak powyżej ludzi nie ma miejsca, ponieważ nie są użyteczni, a na dodatek potrzebują pomocy, czyli zabierają czas i środki. Tymczasem Jezus właśnie ma dla nich czas. Nie czyni między nimi różnicy i nie traktuje ich wybiórczo. Przywraca im godność i utracone siły. Ale przede wszystkim, przywraca je zarówno potrzebującym, jak i tym, którzy ich przyprowadzili, czy też byli jedynie świadkami, przywraca relację z Tym, który jest wszechmocną Miłością.
Warto przypomnieć sobie czyjś drobny gest, małą pomoc, krótkie słowo, coś co płynęło z serca i trafiło w naszą rzeczywistą potrzebę. Jak bardzo te małe sprawy zapadły nam w pamięć, zmieniły nasze myślenie i nasze relacje.
Ks. Lucjan Bielas