Dni Skupienia Architektów

"Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie. Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna - dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje."

Ps 127

Galeria zdjęć

Trzecia Niedziela Wielkanocna

Jezus ukazał się znowu nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: ”Idę łowić ryby”. Odpowiedzieli mu: ”Idziemy i my z tobą”. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: ”Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia?”. Odpowiedzieli Mu: ”Nie”. On rzekł do nich: ”Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie”. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: ”To jest Pan!”. Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę, był bowiem prawie nagi, i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko, tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: ”Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili”. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: ”Chodźcie, posilcie się!”. Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: ”Kto Ty jesteś?”, bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im, podobnie i rybę. To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?” Odpowiedział Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego: „Paś baranki moje”. I powtórnie powiedział do niego: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?” Odparł Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego: „Paś owce moje”. Powiedział mu po raz trzeci: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?” Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: „Czy kochasz Mnie?” I rzekł do Niego: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego Jezus: „Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: „Pójdź za Mną!”


Komentarz

Paradoks „związanych rąk”

Przypuszczam, że wielu z nas w refleksji nad swoim doczesnym życiem, dochodzi do wniosku, że im bardziej angażujemy się w życiu, im bardziej bierzemy na serio zadania, jakie przed  nami stają, im bardziej nam na czymś zależy, im bardziej chcemy być skuteczni w działaniu to, tym dotkliwiej odczuwamy swoistego rodzaju „związanie rąk”. Jest przecież w każdym z nas chęć wygodnego i bezstresowego ułożenia sobie życia, upraszczania spraw, unikania problemów, szukania prostych i wygodnych dróg, miłego towarzystwa. Tymczasem, kiedy poważnie i odpowiedzialnie chcemy potraktować misję naszego życia,  jak to określił Sługa Boży bp Jan Pietraszko: wszystkie postacie naszego egoizmu muszą zostać związane.

Jak bardzo potrafi człowieka skrępować poważnie potraktowane uczęszczanie do szkoły, studia, rzetelna i uczciwa praca zawodowa. Jak wielkim skrępowaniem jest pełne oddania życie rodzinne.  Dla pełności obrazu, trzeba tutaj dodać wszystkie skrępowania prawdziwego  życia kapłańskiego. Można zaryzykować stwierdzenie, że cokolwiek robimy, wypełniając ważną misję naszego życia, jest to związane ze świadomie podjętymi ograniczeniami i to nieraz dotyczącymi całego naszego życia.

Niestety wielu z nas podejmuje owo związanie, czy ograniczenie,  jako zło konieczne, albo tzw. sprzedaż wiązaną. Żyją, męczą się i cierpią, a całe otoczenie jest o tym na bieżąco i na różne sposoby informowane.

Jako student teologii, postawiłem sobie bardzo konkretne pytanie: czy rezygnacja z małżeństwa nie prowadzi do zdziwaczenia? Przykłady miałem różne, argumentacje wzniosłe a wątpliwości duże. Z kolegą odwiedzaliśmy, w ramach programu pomocy starszym osobom, bardzo ciekawą Panią Marię, byłą pielęgniarkę, niegdyś (patrząc na nią i na wiszący w mieszkaniu portret z dawnych lat) bardzo ładną kobietę. Najważniejsze dla mnie było jednak to, że nie zauważyłem u niej, żadnych staropanieńskich  skrzywień. Nie mając wielkich zahamowań, wprost zapytałem Panią Marię - jak to zrobiła? Bez przysłowiowego owijania w bawełnę, opowiedziała o wielu propozycjach matrymonialnych i o wyborze, jaki przed nią stanął: albo będę całkowicie do dyspozycji dla pacjentów, albo całkowicie dla rodziny? Drogi pośredniej nie widziała. Po przemyśleniu i przemodleniu misji swojego życia podjęła wolną i świadomą decyzję, rezygnacji z założenia rodziny dla dobra pacjentów.  – Podjęła decyzję!

W dzisiejszej Ewangelii przeczytaliśmy historię Piotra, rybaka, który przyjął od Zmartwychwstałego Chrystusa najbardziej odpowiedzialne zadanie – bycia głównym pasterzem w Jego Owczarni.  Było to związane z rezygnacją z dotychczasowego zawodu i z wolności jaką się cieszył, aż do gotowości oddania swojego życia. Dlaczego Piotr podjął taką decyzję? Bo wszystko w jego życiu, zostało przeniesione z poziomu rozsądku na poziom miłości. Przez trzy lata doświadczał kochającego Jezusa, aż do Jego śmierci i zmartwychwstania. Doświadczył Jezusa, który przebaczył mu grzech zaparcia i dał mu nowe życie.  Misja, którą przyjął, była odpowiedzią miłości.  Rezygnacja ze wszystkiego, co do tej misji nie należy, daje w efekcie  tak „związane ręce”, które są najwolniejsze i wyjątkowo skuteczne.

Może warto o tym pamiętać w naszej codzienności, a szczególnie wtedy, kiedy zaczyna się płacz nad sobą i swoim zmarnowanym życiem i brak właściwie podejmowanych decyzji.

 

Ks. Lucjan Bielas