Dni Skupienia Architektów

"Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie. Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna - dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje."

Ps 127

Galeria zdjęć

Niedziela Święto Chrztu Pańskiego - Ewangelia według św. Mateusza 3, 13-17 

Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć od niego chrzest. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: "To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?" Jezus mu odpowiedział: "Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe". Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły się nad Nim niebiosa i ujrzał ducha Bożego zstępującego jak gołębica i przychodzącego nad Niego. A oto głos z nieba mówił: "Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie".


Komentarz

Jezus jest największym i najświętszym grzesznikiem w dziejach świata.

Chrzest Pana Jezusa w Jordanie jest tym momentem, w którym Jezus bierze na Siebie wszystkie grzechy wszystkich okresów całego świata. Bierze na siebie i moje grzechy i ten pierworodny i wszystkie inne z całego mojego życia.

Dlaczego to, ten moment?

Chrzest Janowy był chrztem nawrócenia, był dla grzeszników i jego siła tkwiła w tym, co miało się dokonać przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Jezus Jest prawdziwym Człowiekiem i prawdziwym Bogiem i Jego ofiara „bilansuje” grzechy, bo On tak chciał.  Jan nie wiedział, jak Jezus tego dokona, ale wiedział, że to Jezus jest Zbawicielem. Wiedząc z Kim ma do czynienia, z całą ludzką logiką wzbrania się przed chrztem Jezusa. Ten jednak decyduje inaczej.

Przez wejście w wody Jordanu i przyjęcie chrztu Janowego Jezus, który był jedynym człowiekiem sam z siebie bezgrzesznym, przyjął na siebie grzechy nas wszystkich. Wypełniły się tak słowa proroka Izajasza: „Pan włożył na Niego nieprawości nas wszystkich”.

Ciekawego spostrzeżenia dokonał Sługa Boży, ks. bp Jan Pietraszko. Nigdzie w Ewangelii nie mamy wzmianki o tym, że Chrystus się śmiał. Tłumaczy to faktem, że człowiek, który ma świadomość grzechu się nie śmieje. Grzech, jak pisze, „jest przerażająco smutny” i „kładzie się cieniem na naszej świadomości”. On wziął to wszystko na siebie i dlatego możemy o Nim powiedzieć, że jest największym i najświętszym grzesznikiem w dziejach świata.

Ojciec Niebieski nie zostawia Syna samego. W momencie chrztu, w momencie ludzkiej decyzji  Jezus ma doświadczenie otwartego nieba i niesamowitego wsparcia Boga, który jest Trójjedyny. Przez swoje dzieło wprowadzi do Boskiej rzeczywistości naszą ludzką naturę. To niesamowita scena, tak bardzo dla nas śmiertelników ważna. Jezus i tylko Jezus wprowadzi mnie słabego śmiertelnika w nieskończoną Boską naturę. Jakże ważny, w tym kontekście jest mój chrzest, przełożony na życie, będące jego świadomą aprobatą. Tak buduje się przez Jezusa relacja z Bogiem, dająca najwyższej rangi poczucie bezpieczeństwa i zapewniająca  nadzwyczajną skuteczność, nawet tam, gdzie po ludzku jest już tylko mur.

Warto o tym pomyśleć w czasach, kiedy tylu biedaków, którzy przez chrzest zaokrętowani są w Kościele, płynąc po falach tego świata, nagle stwierdza, że: nie podoba im się kapitan, oficerowie są do niczego, zasady żeglugi przestarzałe, współpasażerowie denerwujący, kadłub dziurawy, a więc bezsens dalej w tym tkwić. I zamiast  ratować okręt i wraz z jego właścicielem Jezusem, intensywniej się o niego zatroszczyć, zagniewani i wzburzeni bardziej niż otaczające morze, wyskakują za burtę w nadziei, że sami jakoś i gdzieś dopłyną, że wystarczy im ludzkiej wiedzy i ludzkich sił.  

Szkoda: zapominają o tym, że Kościół jest jedynym okrętem na morzu tego świata, który nie zatonie i jedynym, który dopłynie do portu.

Ks. Lucjan Bielas