Dni Skupienia Architektów

"Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie. Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna - dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje."

Ps 127

Galeria zdjęć

XXV Niedziela zwykła - Ewangelia według św. Mateusza 20, 1-16a

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: "Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy. Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: „Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam”. Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił. Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: „Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?” Odpowiedzieli mu: „Bo nas nikt nie najął”. Rzekł im: „Idźcie i wy do winnicy”. A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: „Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych”. Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: „Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzy znosiliśmy ciężar dnia i spiekotę”. Na to odrzekł jednemu z nich: „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czyż nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi".


Komentarz

Wielu, i to zarówno pracodawców, jak i pracobiorców czytając przypowieść Chrystusa o pracownikach winnicy, zatrudnianych przez właściciela o różnych porach dnia, i jednakowo wynagrodzonych, wkłada ją do zbioru pobożnych bajek, które z rzeczywistością nie mają nic wspólnego. Nieco bardziej pobożni, koncentrują się na jej przenośnym znaczeniu, widząc obraz niepojętej dla człowieka sprawiedliwości Boga.

Powstają zatem pytania: - czy Chrystusowa przypowieść o pracownikach w winnicy, ma tylko  i wyłącznie teologiczne znaczenie?  - Czy istnieje możliwość bezpośredniego przełożenia jej na życie?

Aby lepiej przesłanie Chrystusowe, wejdźmy w świat ówczesnych pojęć. Było zwyczajem, że szukający pracy gromadzili się w miasteczku na określonym placyku, który pełnił funkcję swoistego rodzaju urzędu pracy. Ewangeliczny właściciel winnicy przychodził tu o różnych godzinach dnia. Mamy wymieniony wczesny ranek, godzinę trzecią, szóstą, dziewiątą i jedenastą. Warto wiedzieć, że przy braku zegarków, dzielono przedział czasu między wschodem a zachodem słońca na 12 odcinków, czyli godziny. Noc zaś na 4 odcinki, zwane strażami. Gospodarz winnicy tylko z robotnikami zatrudnionymi wczesnym rankiem umówił się o denara za cały dzień pracy, co było uczciwym wynagrodzeniem.  Zatrudnieni w późniejszych porach usłyszeli: Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam.

Problem pojawił się w momencie wynagrodzenia robotników za wykonaną pracę. Właściciel kazał rządcy zwołać w tym celu robotników i wypłacić wszystkim równo po denarze, począwszy od tych, którzy zaledwie godzinę pracowali. Na pewno wielu, patrząc z ludzkiego punktu widzenia, doskonale rozumie nadzieje, jakie powstały i rozgoryczenie w umysłach tych, którzy pracowali cały dzień. Ta transparentna postawa gospodarza sprawiła, że dyskusja na temat wynagrodzenia mogła odbyć się zaraz, a powstające wątpliwości można było wyjaśnić natychmiast. Tajne wynagrodzenie i tak by wyszło na jaw, a ilość dowolnych interpretacji byłaby nie do ogarnięcia.

Właściciel winnicy okazał miłosierdzie, które nie było kaprysem. Kiedy zatrudniał ostatnich, wprost zapytał ich: Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie? W odpowiedzi usłyszał: Bo nas nikt nie najął.  Widział ich gotowość do pracy i determinacje, zapewne i potrzebę, w jakiej byli, skoro nawet godzina pracy była dla nich ratunkiem. Pierwszym krzywdy nie uczynił, albowiem o denara byli umówieni.

Istota problemu jeszcze tkwi głębiej.  Dotknął ją gospodarz winnicy, zwracając się do jednego z tych rozgoryczonych: Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry? Chodzi o spojrzenie  - „złym okiem”. Tak patrzą ci, którzy pracy nie kochają, którzy nie kochają winnicy i swego pracodawcy.  Nastawieni na zysk, akcentujący swój wysiłek, łatwo wpadają w śmiertelną pułapkę porównywania się z innymi i tracą obiektywne spojrzenie.

Jestem robotnikiem w winnicy Pańskiej, w Kościele. Pragnę kochać Kościół i jego gospodarza Chrystusa. Pragnę, aby ta miłość uchroniła mnie od „złego oka”, zazdrości, poczucia krzywdy i osądzania. Jednocześnie stawiam sobie pytanie, a może i wyzwanie: - czy jest możliwe budowanie takich winnic, takich firm, jak ta ewangeliczna, w których praca byłaby odbiciem nieba na ziemi, królestwem Bożym? Czy są tacy pracodawcy tak mocno zakorzenieni w Bogu, aby mieć odwagę odpowiedzialnego służenia pracownikom?  

Warto na zakończenie zwrócić uwagę na fakt, że ewangeliczny właściciel winnicy, przy takiej postawie odpowiedzialnego miłosierdzia, nie miał finansowych problemów.

 

Ks. Lucjan Bielas