Dni Skupienia Architektów

"Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie. Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna - dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje."

Ps 127

Galeria zdjęć

II Niedziela Adwentu - Ewangelia według św. Marka 1, 1-8

Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Jak jest napisane u proroka Izajasza: "oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie dla Niego ścieżki", wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając swoje grzechy. Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. i tak głosił: "idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby schyliwszy się, rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, on zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym".


Komentarz

Św. Marek bardzo ciekawie zaczyna Ewangelię Jezusa Chrystusa od opisu ostatniego proroka, który zapowiadał  Jego przyjście, od Jana Chrzciciela.  Wokół niego gromadziły się tłumy ludzi, którzy przybywali nie tyle dla jego osobliwego wyglądu, ile dla nauki, którą odważnie głosił całą swoją osobą. Dotykała ona najistotniejszych potrzeb ludzkich serc i dusz, wskazywała dobry kierunek, a siła jej tkwiła w samym Bogu, któremu Jan bezgranicznie zawierzył.

Sam Jan określał się jako: głos wołającego na pustyni co można rozumieć, idąc za znakomitą interpretacją św. Augustyna, że był głosem przerywającym milczenie i tylko głosem, który brzmiąc, zwraca uwagę drugiej osoby, przenosi słowo i zanika. Wiedział, kim jest i jaka jest jego misja. Nieustannie rosnąca popularność nie przewróciła mu w głowie.  Nie zatrzymał uwagi tłumów na sobie, bo wiedział, że  jego zadaniem jest wskazanie Tego, który po nim  idzie – Mesjasza, Jezusa Chrystusa.  Sam żyjąc zgodnie z przykazaniami, mógł z całą mocą nawoływać innych do odejścia od grzechu, do zmiany swojego myślenia i swojego życia.  Grzech jest rzeczywistością, która rujnuje człowieka i jego relacje. Naprawa grzechu przekracza możliwości człowieka, czego Jan ma pełną świadomość. Jego chrzest nawrócenia, jest koniecznym przygotowaniem do chrztu Jezusa Chrystusa, który swą moc będzie czerpał ze złożonej przez Niego ofiary. Tak po prostu jest, że człowiek zniewolony grzechem potrzebuje drugiego człowieka, który jest autorytetem i który, sam wolny, wskaże drogę do prawdziwej wolności.

Misja Jana Chrzciciela ma dwa wymiary. Pierwszy to wymiar historyczny, który rozegrał się  w palestyńskiej rzeczywistości. Jan przygotował rzeczywiście ogromną rzeszę ludzi na spotkanie z Jezusem, przygotował wielu Jego uczniów. Jezus kroczy śladami Jana i dopełnia rozpoczętą przez niego pracę, nadając dziełu nieskończony owoc.

Drugi wymiar misji Jana Chrzciciela dotyka każdego z nas. Zaznacza to sam Jezus Chrystus, który  daje o nim niesamowite świadectwo, mówiąc zarówno do zgromadzonych tłumów, jak i do nas: Coście wyszli obejrzeć na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale co wyszliście zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po co więc wyszliście? Zobaczyć proroka? Tak powiadam wam, nawet więcej niż proroka (Mt 11,7-9). Jezus widzi w Janie prawdziwego mężczyznę, Bożego mężczyznę, którego zakres działania wychodzi dalej niż czasowa misja proroka.

Jesteśmy wprawdzie ochrzczeni, i to chrztem Jezusa, ale ciągle nienawróceni. Uwikłani w grzechy, jak głupcy, nazywając zło dobrem i chwaląc się tym, czego powinniśmy się wstydzić, jesteśmy zamknięci na otwartą dla nas nieskończoną przestrzeń życia.  Może to czas najwyższy, aby zamiast dawać się otumaniać pogubionym kobietom, pójść za głosem prawdziwego mężczyzny. W czasie, kiedy właśnie takich brakuje, i to zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w Kościele, a także, niestety, w rodzinach, Jan Chrzciciel, Bogu dzięki, działa dalej.  To czas najwyższy, aby usłyszeć jego głos i zrobić to, do czego nawołuje on całym sobą. Zło trzeba nazwać po imieniu i zerwać z grzechem, który nas, byty krótkoterminowe, prowadzi do wiecznej śmierci, a otworzyć się na Jezusa Chrystusa i życie wieczne.  Dziwne , ale taka decyzja wymaga dzisiaj zdecydowanie więcej odwagi niż ogłoszenie światu, że jestem kompletnym dewiantem.

 

Ks. Lucjan Bielas