XVII Niedziela zwykła - Ewangelia według św. Jana 6, 1-15
Ten prawdziwie jest prorokiem, który ma przyjść na świat.
Komentarz
Niebywały sukces przyniosła misja dwunastu Apostołów, rozesłanych przez Jezusa po dwóch, do tych domów, które przed nimi otworzą swe drzwi. Za powracającymi wysłannikami, tysiące ludzi przyszło do Jezusa na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego i otoczyło Go i to we wcale nie komfortowych warunkach. Rezygnując z odpoczynku, nauczał i uzdrawiał ich chorych. Jego słowa porządkowały myślenie, otwierały oczy i budziły nadzieję. Przez relację Ewangelistów wyczuwa się znakomitą atmosferę tego spotkania i poczucie bezpieczeństwa, jakie dawał Ten, wokół którego wszyscy się zgromadzili..
Tymczasem proza życia, zwyczajny głód, dał znać o sobie. Wszyscy Ewangeliści opisują to, co się wtedy wydarzyło. Jednak na szczególną uwagę zasługuje relacja św. Jana. Otóż zauważa on, że inicjatywa zaradzenia niełatwej sytuacji wyszła od samego Jezusa. Wiedząc, co ma czynić, stawia Filipowi kłopotliwe pytanie: Gdzie kupimy chleba, aby oni się najedli? 200 denarów w trzosie na pustkowiu, nie ma żadnego znaczenia dla nakarmieniu 5000 mężczyzn. Paradoksalnie bardziej konkretnie, choć i tak utopijnie zabrzmiała propozycja chłopca, który miał do zaoferowania wprawdzie tylko pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, ale było to wszystko, co miał ze sobą do jedzenia. Ten gest młodego człowieka, w tamtej sytuacji po ludzku rzecz biorąc niemal śmieszny, Jezus bierze z najwyższą powagą.
Dar chłopca, a więc chleb i ryby, Jezus, po odmówieniu dziękczynienia, brał w swoje ręce i rozdawał ludziom, tyle, ile kto chciał. Fakt, że wszyscy się nasycili, był szokujący, a 12 koszów ułomków, które zapewne wróciły do „młodego inwestora”, podkreślały fenomen zdarzenia. Można i trzeba też zauważyć, że Jezus nie zwykł czynić cudów z niczego. Wkład człowieka na miarę jego możliwości, choćby niewielki, i jego dobre, szczere serce, uaktywniają wszechmoc Boga, z którą On wchodzi w ludzką codzienność.
Spontaniczna reakcja ludzi wyrażona słowami: Ten prawdziwie jest prorokiem, który ma przyjść na świat, połączona z chęcią porwania Go i ogłoszenia królem, wpisywała się we współczesne im wyobrażenia o Mesjaszu, którego postrzegano również w kategoriach politycznych jako wybawcę Narodu. Tymczasem Jezus, wycofując się z tłumu, ucina tego typu zapędy otaczających Go ludzi. Ucina je raz na zawsze, choć przez całą historię Jego Kościoła, będą Mu towarzyszyły, co zresztą i dziś mamy okazję zaobserwować. Jezus, jak to znakomicie ujął Benedykt XVI, jest królem nie w ziemskim rozumieniu, lecz jest królem nie z tego świata, który na tym świecie pragnie służyć człowiekowi, który pragnie zaspokoić jego głód, i to nie tylko ten materialny, ale przede wszystkim głód dobrej orientacji, głód sensu, głód prawdy, głód Boga. Tego zaspokojenia szeroko rozumianego głodu doświadczyły zebrane przy Nim tłumy, choć do pełnego zrozumienia Jego misji, droga była jeszcze daleka.
We współczesnej naszej refleksji nad Kościołem ogromne znaczenie ma relacja św. Jana, napisana pod koniec życia, a więc z większej perspektywy i opatrzona głębszą analizą. Jego uwaga dotycząca zbliżających się świąt Paschy oraz wzmianka o modlitwie dziękczynnej Jezusa i dzielenie chleba przez Niego, jasno wskazują na Eucharystię, którą niewątpliwie to wydarzenie, które miało miejsce na drugim brzegu Jeziora Galilejskiego, zapowiadało i przygotowało. Sprawując Eucharystię i przyjmując ją z wiarą, pozwalamy Chrystusowi na karmienie nas prawdą i miłością. Jego obecność w nas, jest w stanie przemienić nas, w Niego. Szatan zaś tego najbardziej się obawia. Dlatego strzela ze wszystkich możliwych dział w Eucharystię, w tych którzy ją sprawują i w tych, którzy chcą w niej uczestniczyć. Na dodatek, w swej perfidnej inteligencji, ubiera się często w szaty sędziów sprawiedliwych, strażników najwyższych wartości, oraz zagorzałych obrońców Kościoła.
Zostawiając na boku boksowanie ze złem, spokojni, że Chleba Eucharystycznego nigdy w ręku Jezusa nie zabraknie, prośmy Go o wiarę, nadzieję i miłość potrzebne do godnego i owocnego sprawowania i uczestniczenia w niej na takim poziomie, aby wszelki głód w nas został zaspokojony. I tak staniemy się znakiem i pomocą dla innych.
Ks. Lucjan Bielas