Dni Skupienia Architektów

"Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie. Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna - dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje."

Ps 127

Galeria zdjęć

XXI Niedziela Zwykła - Ewangelia według św. Jana 1, 55. 60-69

To  Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem.

Komentarz

Do rozumienia Eucharystii, dorastamy całe życie i to zarówno kapłani, którzy ją sprawują, jak i wierni, którzy w niej uczestniczą. Scena opisana w dzisiejszej Ewangelii  mocno nas przekonuje o tym procesie eucharystycznego dojrzewania. I zapewne nie jeden z nas, w tamtej ewangelicznej rzeczywistości, po usłyszeniu słów stojącego obok Chrystusa: Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem, odwróciłoby się na pięcie i kwitując krótkim tekstem: Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać? – też udałby się do domu.

 

A może byłoby inaczej. Może postawa Jezusa i znaki przez Niego dokonywane przekraczające ludzkie możliwości, pobudziłyby naszą ciekawość. A może Jego słowa, wypowiedziane z głębokim przekonaniem i po tym, co dokonał,  wyzwoliłyby w nas, śmiertelnych, inną decyzję: To  Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem.

 

Jestem wdzięczny św. Janowi za to, że swą Ewangelią i szczerym opisem postawy wątpiących, paradoksalnie,  również w naszym procesie dojrzewania w wierze, daje nam siłę.

 

Kolejny więc raz w moim życiu uświadamiam sobie, że w  Eucharystii Jezus jest obecny. Ten, który jest Bogiem wszechmogącym, który stworzył świat i  który stworzył człowieka i który z miłości do człowieka stał się człowiekiem, który umarł i zmartwychwstał, kiedy posługując się ustami kapłana, mówi, dając chleb w jego ręce:  To jest bowiem Ciało moje, i kiedy dając kielich z winem, mówi: To jest bowiem kielich Krwi mojej, to ja Jemu wierzę. Mimo że moje zmysły dalej doświadczają przypadłości chleba i wina, to ja Jemu wierzę bez dyskusji!

 

Eucharystia to uobecnienie śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia Jezusa.

 

Jak rozumieć owo – uobecnienie?

 

My ludzie żyjemy w czasie i w przestrzeni, to znaczy, że  z natury rzeczy, to co się wydarzyło, przechodzi z teraźniejszości w  czas przeszły. Zegara nie da się zatrzymać, kalendarza nie da się cofnąć. Bóg  jest poza czasem, w więc jako jedyny jest teraz, po prostu, tak jak powiedział Mojżeszowi z gorejącego krzaka, po prostu – Jest!  

 

To dla nas, żyjących w czasie, wskazówki zegara ciągle się przesuwają, jest sekunda przed… i sekunda po... Teraźniejszość jest więc dla świadomej istoty ludzkiej  bardziej umowna niż faktyczna. Dla Boga, który po prostu Jest, wszystkie wydarzenia ludzkiej historii są teraz. Może więc On, będąc wszechmogącym Bogiem, dowolne wydarzenia z ludzkiej historii wyjąć i uobecnić. I tak uobecnia, te najważniejsze dla człowieka, w których Jezus, Syn Boży, swą śmiercią, zmartwychwstaniem i wniebowstąpienia spłaca odwieczny dług i otwiera bramę nieba. Będąc człowiekiem obecnym na Mszy św., przez wiarę staję się świadkiem tamtych wydarzeń. Choćby więc zaprosił mnie na przyjęcie prezydent USA, Rosji, Królowa angielska i przywódcy Chin i Papież, nie miałoby to żadnego znaczenia w porównaniu z zaproszeniem wszechmogącego i nieskończenie mnie miłującego Boga.  Niezrobienie wszystkiego, co w ludzkiej mocy, aby przyjść, jest głębokim nieporozumieniem. Tylko regularność tych spotkań pogłębia naszą wiarę i przemienia nas. Tacy jako ludzie jesteśmy. Spotkania nieregularne nic nie zmieniają, nic nie znaczą.

 

Warto więc zrobić sobie małe ćwiczenie. Nim wejdziemy do świątyni stanąć przed jej progiem i pomyśleć: czy wiem, z Kim się spotkam? W jakim wydarzeniu wezmę udział? Z jaką wartością wyjdę?

 

Te podprogowe pytania są kluczem do nieba!

 

     Zrozumiałem to, sam zacząłem je sobie stawiać, przed wyjściem z domu na Eucharystię.                                                                              


Ks. Lucjan Bielas