XII Niedziela zwykła - Ewangelia według św. Marka 5, 35-41
Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? ... Czemu tak bojaźliwi jesteście?
Komentarz
Wielu słysząc słowa Ewangelii wg św. Marka, opisujące burzę na jeziorze, stwierdzi – no tak, jakże trafiony tekst na nasze czasy, znakomicie wpisujący się w nasze odczucia, nasze myślenie i w nasze rozmowy. W naturalny przecież sposób porównujemy Kościół Chrystusowy do łodzi Apostołów unoszącej się na wodach tego świata, raz mniej, raz bardziej wzburzonych. Są czasy, kiedy to żeglowanie wydaje się przyjemne i bezpieczne, bo morze jest spokojne, a wiatry pomyślne. Są czasy, kiedy wiatry są przeciwne, i tym większym trzeba wykazać się żeglarskim kunsztem.
Choć obsada łodzi nieustannie się zmienia i raz jest lepsza, raz gorsza, to jej dobór zależy od Tego, który jest, można tak powiedzieć, głównym Armatorem i stałym Pasażerem. Nie jest ta łódź, jakby niektórym się wydawało, luksusowym jachtem wycieczkowym, ale jest to konkretna łódź rybacka, przeznaczona do specjalistycznych połowów. Jezus, bo to On jest główną postacią, przy samym werbunku załogi przedefiniował jej zadania: Pójdźcie za Mn, a uczynię was rybakami ludzi (Mt 4,19). I można zaraz dodać – rybakami życiowych rozbitków. I to nie ma znaczenia, że ta łódź jest mała, że jezioro duże, że ilość rozbitków jest gigantyczna. To wszystko działa, ale w zupełnie innej logice i przy każdej pogodzie.
XI Niedziela zwykła - Ewangelia według św. Marka 4, 26-34
... jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi.
Komentarz
Niemal wszyscy doświadczamy niepokojów, umiejętnie podsycanych przez media, którym w naturalny sposób sprzyja rosnąca inflacja oraz brak charyzmatycznych i wiarygodnych przywódców. Reagujemy więc każdy po swojemu na ten rosnący z dnia na dzień bałagan, czując podskórnie, że w nim jest mimo wszystko jakaś ukryta logika dopuszczona, ale nie koniecznie zamierzona przez Stwórcę. I tak jedni śledzą pilnie wszystkie doniesienia ze świata, analizują, dyskutują i snują swoje teorie. Inni są zainteresowani tym, gdzie w tych przemianach są pieniądze i jak po nie skutecznie sięgnąć. Jeszcze inni myślą jak wykorzystać aktualną sytuację do zbicia możliwie największego kapitału politycznego. Wielu jest takich, którzy poprzestając na zaspokajaniu codziennych potrzeb, mniej lub bardziej skutecznie wypierają ze swoich głów niepokojące myśli w nadziei doczekania lepszych czasów. Nie brak wsłuchujących się w głosy jasnowidzów, dla których takie czasy, to jak woda na młyn. Nie barak również szukających wyjaśnień czy też wsparcia w studiowaniu i propagowaniu prywatnych objawień, których autentyczność często budzi podejrzenia. Często pachnie to niemal magią i zarabianiem na ludzkiej pogmatwanej pobożności.
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa - Ewangelia według św. Marka 14, 12-16. 22-26
To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana.
Komentarz
Bóg, który jest czystą Miłością, wyszedł naprzeciw poranionemu przez grzech człowiekowi. W tym wyjściu do człowieka Boska Natura objawiła się w trzech boskich osobach: w osobie Ojca, w osobie Syna i w osobie Ducha Świętego. To wyjście do będącego w potrzebie człowieka ukazało doskonałą solidarność Boskich Osób, doskonałe BOSKIE MY.
Stworzeni na obraz i podobieństwo Boga ludzie, obdarzeni sumieniem, a co tym idzie, zdolnością do dostrzegania potrzeb innych i wychodzenia im naprzeciw. Słusznie zauważa ks. Józef Tischner, że tak tworzy się solidarność ludzkich sumień.
Ma ona szczególne znaczenie pośród ochrzczonych, którzy w dojrzały sposób wydarzenie Chrztu św. w swoim życiu przepracowali. Chrzest w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, znak, słowa i odrobina wody, to nie jakiś tradycją uświęcony pusty ryt. Jest on zawiązaniem niezwykłej solidarności Boga Trójjedynego z oczyszczonym z grzechu człowiekiem. Staje się on w pewien sposób uczestnikiem natury Boga, co daje mu nową perspektywę życia.
X Niedziela zwykła - Ewangelia według św. Marka 3, 20-35
Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia
Komentarz
W zachwycie nad wielkością człowieka oraz nieskończonym miłosierdziem Boga warto usłyszeć z całą ostrością słowa Miłosiernego Jezusa, w których stwierdza z całą stanowczością, że jest jeden grzech, który nigdy nie będzie odpuszczony – grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Ponieważ rzecz dotyczy największego dramatu człowieka – potępienia wiecznego, trzeba tę wypowiedź, jak i cały jej kontekst potraktować z najwyższą uwagą. I tak wpierw rozprzestrzeniano pogłoskę o tym, że Jezus: odszedł od zmysłów, innymi słowy zwariował, a więc siłą faktu, to co mówi, nie może być poważnie traktowane. Dalej nastąpiła eskalacja Jego dyskredytacji, a jej autorami byli znawcy słowa Bożego – uczeni w Piśmie. Część z tych autorytetów moralnych orzekła, że Jezus: ma Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy. W poniżeniu Syna Bożego posunęli się najdalej, jak tylko było można – Jezus wg nich jest sługą szatana.
Odpowiedź Chrystusa jest znamienna. Po pierwsze wykazał wewnętrzną sprzeczność takiego stwierdzenia: Jak może Szatan wyrzucać Szatana? Po drugie, patrząc na przewrotność ich serc, stwierdził z całą ostrością: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego. Bóg tak pokochał człowieka, i dał mu taką wolność, iż ten może podjąć taką decyzję o popełnieniu grzechu, którą zamknie możliwość działania Miłosierdzia Bożego. Dla człowieka oznacza to – wieczne potępienie, wieczny brak miłości, wieczne – nie kocham i wieczne – nie będę kochany. Świadomość skutków decyzji nie zmienia faktu, że człowiek jest zaproszony, a nie zaprogramowany do szczęścia wiecznego.
Święto Trójcy Przenajświętszej - Ewangelia według św. Mateusza 28, 16-20
Dana jest mi wszelka władza w niebie i na ziemi...
Komentarz
28 września 1952 r. w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Wojciecha i Katarzyny w Jaworznie, zostałem ochrzczony w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Przez to wydarzenie Jezus Chrystus włączył mnie w życie samego Boga w ten niepojęty, pozaziemski krwiobieg miłości. Im więcej lat mi przybywa, tym większą przeżywam radość z tego, że Bóg po prostu jest, a ja jestem w Nim. Ten proces poznawczy rozpoczął się we wczesnym dzieciństwie od doświadczenia domu rodzinnego i od doświadczenia miłości rodziców, w której czułem się bezpiecznie w nie całkiem bezpiecznych czasach. To podstawowy majątek, jaki odziedziczyłem, który, między innymi tym różni się od innych dóbr, że jest niezbywalny. Mogę dziś powiedzieć z całym przekonaniem, że miłość weryfikuje się w relacji z „tym trzecim” – miłość rodziców weryfikuje się zarówno w relacji z Bogiem, jak i w relacji z dzieckiem.