A kiedy pod sercem Maryi zagościł Bóg-Człowiek, nie zamknęła drzwi, by to szczęście zostawić tylko dla siebie. Z adoracji Boga wypływa czyn człowieka – Maryja udaje się do innego otwartego domu, do krewnej swej Elżbiety, bo tam potrzebna była jej wiara i ręce gotowe do pracy.
W Betlejem gospoda była dla Maryi i Józefa zamknięta, lecz stajenka była otwarta, a pasterzy zaprosił Ojciec Niebieski przez swoich aniołów.
Dom w Betlejem był otwarty i mogli wejść magowie przybyli z odległych stron, oddać pokłon Bogu i złożyć dary Synowi Człowieczemu.
Dom w Nazarecie był otwarty. Trudno sobie wyobrazić go zamkniętym choćby z racji wykonywanego zawodu przez Józefa i Jezusa.
Dom otwartych drzwi to dom, w którym pokłada się nadzieję nie w tym, co się chwilowo posiada, lecz w Tym, który jest Stwórcą i rzeczywistym właścicielem wszystkiego. Nadzieja w Nim położona pozwala otworzyć dom dla braci i tworzyć z nimi sensowne relacje. Dom otwartych drzwi otwiera serce i otwiera głowę, i trudno z tym dyskutować – bo to tak po prostu jest.
Właśnie taki dom kształtował Jezusa w Jego ludzkiej naturze. W tej całkowitej wolności „od” i całkowitej wolności „do” mógł powiedzieć później, jako wędrowny nauczyciel: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzieby głowę mógł oprzeć” (Mt 8, 20). Dom otwartych drzwi to dom, który generuje prawdziwego przywódcę i wiarygodnego lidera.
Może myślimy teraz o naszych domach, o ich drzwiach, zamkach, parkanach, murach, alarmach, kamerach… Może myślimy o nieraz chorych naszych domowych relacjach i stawiamy sobie pytanie - co możemy zrobić? Zawsze możemy pójść do domu Jezusa, Maryi i Józefa, tam są drzwi nieustannie otwarte. Może trochę parafrazując wieszcza Adama Mickiewicza chciałoby się powiedzieć, że brama tu wciąż otwarta przechodniom ogłasza, że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza.
No i otworzyć własne drzwi!
Ks. Lucjan Bielas