Dni Skupienia Architektów

"Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie. Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna - dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje."

Ps 127

Galeria zdjęć

Czwarta Niedziela Wielkiego Postu - Ewangelia według św. Jana 4, 5-42

Jezus, przechodząc, ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: "Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?" Jezus odpowiedział: "Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Trzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata". To powiedziawszy, splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: "Idź, obmyj się w sadzawce Siloam" – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc. A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: "Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?" Jedni twierdzili: "Tak, to jest ten", a inni przeczyli: "Nie, jest tylko do tamtego podobny". On zaś mówił: "To ja jestem". Mówili więc do niego: "Jakżeż oczy ci się otworzyły?" On odpowiedział: "Człowiek, zwany Jezusem, uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: „Idź do sadzawki Siloam i obmyj się”. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem". Rzekli do niego: "Gdzież On jest?" Odrzekł: "Nie wiem". Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów.
(...) Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go, rzekł do niego: "Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?" On odpowiedział: "A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?" Rzekł do niego Jezus: "Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie". On zaś odpowiedział: "Wierzę, Panie!" i oddał Mu pokłon. A Jezus rzekł: "Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, żeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi". Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli, i rzekli do Niego: "Czyż i my jesteśmy niewidomi?" Jezus powiedział do nich: "Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: „Widzimy”, grzech wasz trwa nadal".


Komentarz

Epidemia, a logika niewidomego.

(J 9, 1-41)

Kiedyś przegrałem z niewidomym w szachy, a głupi przecież nie jestem. To była bardzo bolesna szkoła pokory z jednej, szacunku dla inteligencji z drugiej strony, a przede wszystkim podziwu dla Boga Stwórcy. Ten  niewidomy był jednym z najbardziej pogodnych ludzi, których w życiu spotkałem.

To nie przypadek, że dziś  spotykamy się z wybitnym przedstawicielem światowej społeczności niewidomych. Pytanie postawione przez uczniów na początku dzisiejszej Ewangelii wybrzmiewa na różne sposoby i przy różnych okolicznościach po dziś dzień: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?” Jezus ma trzecią możliwość: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże”.

Kiedy w przeszłości ludzie szukali winnych za epidemię dżumy, w swych ograniczonych możliwościach i ciasnocie myślenia do jednego zła dodawali następne. W majestacie prawa i czystości sumień dokonywano pogromów mniejszości, które miały być przyczyną nieszczęścia. Czy świat jest dziś mądrzejszy? Tego jeszcze nie wiemy?

A Jezus zrobił coś w ludzkiej logice bez sensu ani nic eleganckiego, ani higienicznego. Błoto ze śliny, którym obłożył oczy niewidomego od urodzenia. Po dokonaniu tej osobliwej czynności posłał go do sadzawki Siloam, aby się obmył. Niewidomy miał znakomitą orientację w terenie i zaufanie do Jezusa. Zrobił więc to, co mu  Ten polecił i wrócił, widząc. Człowiek, który miał ogląd świata tylko w swoistego rodzaju wirtualnej rzeczywistości, zobaczył go po raz pierwszy w realu. Nikt by się nie zdziwił gdyby widzący niewidomy stracił głowę. Tymczasem on wrócił do Tego,  który mu to uczynił, do Jezusa. I wszystkie następne doświadczenia tylko umocnią go w relacji z Jezusem. Doświadczenia z pogubionymi sąsiadami i z przestraszonymi rodzicami. I jakże ostre spięcie z opętanymi złą wolą przedstawicielami Świątyni.

Dlaczego niewidomy zdał egzamin?

Miał bowiem prostą logikę, której dał wyraz w dyskusji z faryzeuszami, którzy chcieli zdyskredytować boskie pochodzenie Jezusa. Na ich zarzuty odparł: „Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić”.

Ta logika doprowadziła uzdrowionego do wyznania wiary w Jezusa Syna Człowieczego i oddania Mu pokłonu co było jasnym uznaniem Jego Bóstwa.

Znamienne słowa Jezusa wtedy wypowiedziane wobec faryzeuszów:  „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, żeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi”.

Zaraza tym różni się od innych nieszczęść, że przed nią nie można się schować. Możesz być nie wiadomo jak odizolowany i zabezpieczony, a i tak nie masz pewności. Nawet jak wczoraj przeszedłeś najlepsze badania, dziś nie jesteś już pewny. Ta sytuacja wprowadza fundamentalne pytania w kłębowisko naszych myśli i uczuć, a pośród nich to zasadnicze: kto zawinił?

A Jezus mówi nam, niezależnie od koniecznych wniosków praktycznych – stało się tak, aby na was objawiły się sprawy Boże!

 

Czy starczy nam logiki i wiary niewidomego?

 

Ks. Lucjan Bielas