Dni Skupienia Architektów

"Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie. Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna - dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje."

Ps 127

Galeria zdjęć

Uroczystość Narodzenia Pańskiego - Ewangelia według św. Łukasza 2, 15-20

(Iz 62, 11-12; Tt 3, 4-7; Łk 2, 15-20)

 

W Rzymie powstał zwyczaj, że w Boże Narodzenie, po zakończeniu nocnej liturgii w Bazylice Matki Bożej Większej, papież przechodził w uroczystej procesji pod Palatyn, gdzie znajdował się kościół dedykowany św. Anastazji, aby tam odprawić Mszę św. Podczas tej liturgii sprawowanej o świcie, szczególny akcent kładzie Kościół na światło, które pokonuje ciemności. Ciesząc się promieniami Słońca, wszyscy, którzy z wiarą witają Jezusa, pozwalają Mu na to, aby przeniknął ich Swoim światłem miłości. To światło ma nieskończenie większą moc od słonecznego, a każdego, który pozwoli się nim rozświetlić, obdarza blaskiem nieprzemijającym – życiem wiecznym.

Wtedy kiedy prawdziwe Światło zabłysło po raz pierwszy, była ciemność. Ówczesna unia, którą w historii zwykliśmy nazywać Imperium Rzymskie, choć podbijała świat, wewnętrznie pogrążała się w mroku. Państwo stało się największą wartością, podporządkowało sobie religię i kult. Najwyższym kapłanem ogłosił się sam cesarz. Dobrobyt rozłożył wierność małżeńską, a w konsekwencji przyrost naturalny. Człowieka można było kupić jako niewolnika, na targu, a miał on jedynie wartość rynkową, jako instrumentum vocale – narzędzie mówiące. Trawiąca coraz bardziej Imperium degrengolada moralna już wkrótce doprowadzi go do bratobójczych konfliktów, osłabienia granic, a w końcu, szybciej niżby się spodziewano, do upadku.

Za czasów cesarza rzymskiego Augusta, w Palestynie, było jeszcze ciemniej. Rządzący w imieniu Rzymu, bardzo inteligentny i jeszcze bardziej bezwzględny, Herod Wielki, zdominował życie tego zakątka Imperium. Wtedy to w stajni opodal miasteczka Dawidowego zwanego Betlejem, urodziło się Dziecię. Matka Jego, Maryja złożyła Go w żłobie. Wraz z mężem, Józefem, szukali wcześniej miejsca w gospodzie, lecz drzwi były dla nich zamknięte.

To wydarzenie, było dla tej Rodziny bardzo ważne, lecz w skali historii świata, po ludzku rzecz biorąc, powinno przejść kompletnie niezauważone. Tymczasem po dwudziestu wiekach możemy powiedzieć, że skala tych narodzin jest gigantyczna. Paradoksalnie im bardziej świat próbuje walczyć z tym faktem historycznym, tym bardziej on się rozgłasza.

Znamy odpowiedź, dlaczego tak jest. Wszechmogący Bóg postanowił stać się człowiekiem, aby wyprowadzić człowieka z ciemności i wprowadzić go do nieprzemijającej światłości. Zamysł swój zrealizował genialnie, albowiem zrealizował go w rodzinie. Bóg Ojciec posłał swojego Syna, aby mocą Ducha Świętego zamieszkał w łonie kobiety, Najświętszej Maryi Panny, poślubionej mężowi imieniem Józef. Ona to cudownie przygotowana do wejścia we współpracę z Bogiem, swoją ludzką wolą podjęła decyzję przyjęcia Boga w swoim łonie i wydania Go na świat. Wspólnie z mężem przyjęli Syna Bożego, któremu zgodnie z wolą Ojca Niebieskiego, nadali imię Jezus.

Dzisiejsze czytania Mszy św. o świcie, dotykają istoty Boskiego światła. Pasterze na polach w Betlejem doświadczyli anielskiego spektaklu na niebie, a niebieski wysłannik oznajmił im, że narodził się Mesjasz. Po naradzie świadomie i dobrowolnie podjęli decyzję, aby udać się tam, gdzie im anioł powiedział. Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę. Tu już nie było żadnych „efektów specjalnych”. Doświadczyli miłości między żoną, mężem i dzieckiem. Miłości, której zwornikiem był Bóg. To doświadczenie miłości w rodzinie przemieniło ich życie, życie przybyszów i gości.

Warto o tym pamiętać, że Imperium Rzymskie upadło, rozsypują się po kolei wszystkie potęgi tego świata. Wrogowie narodzonego Boga giną marnie.

Warto o tym pamiętać, że Bóg, przyjmując ludzką postać, ograniczył Siebie. Uczy mnie przez to ograniczenia siebie po to, abym mógł Jego, Boga przyjąć i abym razem z Nim mógł przekraczać ludzkie granice. A wtedy On, Bóg będzie we mnie i przeze mnie będzie jaśniał na tym świecie. Tu jest najgłębszy sens Boga w rodzinie i Boga w Eucharystii. Tego Światła ciemności świata nigdy nie zgaszą.

Ks. Lucjan Bielas